Po zwycięstwie Bagiego internet znów zrobił to, co robi najlepiej: podzielił się na obozy. Jedni mówili o niesprawiedliwości, inni o sile społeczności, jeszcze inni o „końcu konkursów opartych na umiejętnościach”. I właśnie w tej dyskusji kryje się sedno sprawy.
Bo „Taniec z Gwiazdami” już dawno przestał być wyłącznie konkursem tanecznym. To format o emocjach, relacjach i zaangażowaniu. O tym, kogo widz chce wspierać, a nie tylko oceniać. I prawdę mówiąc – dokładnie dlatego ten program wciąż żyje.
To nie jest konkurs techniczny. To show o relacji
Jeśli ktoś nadal oczekuje, że w programach typu talent show wygrywa „najlepsza technika”, to od lat ogląda je z błędnym założeniem. Głosowanie widzów nigdy nie było obiektywnym egzaminem. Jest plebiscytem sympatii, emocji i identyfikacji.
Młodsze pokolenia nie głosują na perfekcyjnego walca. Głosują na historię, rozwój, autentyczność i charakter. Na to, kogo czują, a nie kogo podziwiają z dystansu.
Jak pokazują badania Nielsen, aż 64% widzów programów rozrywkowych deklaruje, że ich decyzje głosowania opierają się na emocjonalnym przywiązaniu do uczestnika, a nie na obiektywnej ocenie umiejętności. To nie jest nowy trend. To po prostu fakt, który dziś widać wyraźniej niż kiedykolwiek.
Bagi i społeczność, nie algorytm
W tej narracji często pojawia się skrót myślowy: „wygrał TikTok”. To uproszczenie, które niewiele tłumaczy. TikTok jest narzędziem, nie przyczyną. Bagiego nie wyniósł algorytm. Wyniosła go społeczność.
Ludzie, którzy od miesięcy obserwowali jego drogę, widzieli progres, pot, zmęczenie, emocje i bardzo szczerą relację z partnerką taneczną Madzią. To była historia opowiadana konsekwentnie, bez pozy, bez grania kogoś innego niż się jest.
I dokładnie tak działają dziś mechanizmy zaangażowania, zarówno w rozrywce, jak i w marketingu. Jak zauważa Jonah Berger, ludzie angażują się nie w treści, ale w opowieści, które budzą emocje i poczucie wspólnoty. Format jest drugorzędny.
Relacja wygrywa z perfekcją – nie tylko w telewizji
To, co wydarzyło się w „Tańcu z Gwiazdami”, jest niemal kalką tego, co od kilku lat obserwujemy w influencer marketingu i social commerce.
Produkty nie sprzedają się dlatego, że są najlepiej dopracowane. Sprzedają się, bo ktoś, komu ufamy, pokazuje je w kontekście swojego życia. Serial nie staje się hitem, bo ma najwyższy budżet. Staje się nim, bo widz czuje bohaterów. Podcast rośnie, bo słuchacz czuje relację, nie dlatego, że ma idealną realizację dźwięku.
Według raportu Deloitte aż 70% przedstawicieli Gen Z deklaruje, że bardziej ufa rekomendacjom twórców, z którymi czuje więź, niż komunikatom marek czy tradycyjnych celebrytów. To dokładnie ten sam mechanizm, który zadziałał w głosowaniu.
✨ relacja > perfekcja
✨ historia > technika
✨ emocja > format
Produkcja wiedziała, co robi
Warto też oddać sprawiedliwość produkcji programu. Zaproszenie twórców takich jak Julia Żugaj, Maria Jeleniewska czy Bagi nie było przypadkiem ani „ukłonem w stronę internetu”. To była strategiczna decyzja.
Program potrzebował nowej energii, nowej widowni i nowego sposobu opowiadania historii. Twórcy internetowi wnoszą do telewizji coś, czego od dawna jej brakowało: realną, żywą społeczność, która chce kibicować, komentować i głosować.
To bardzo podobny ruch do tego, który widzimy w branży beauty. Marki coraz częściej inwestują nie w „nazwiska z telewizji”, ale w twórców, którzy mają mniejszy zasięg, ale znacznie głębszą relację z odbiorcami. I dane to potwierdzają.
Badania McKinsey pokazują, że kampanie oparte na twórcach z wysokim wskaźnikiem zaangażowania społeczności generują nawet o 30–40% lepsze wyniki sprzedażowe niż kampanie z udziałem klasycznych celebrytów.
Emocje jako waluta współczesnych formatów
Jak zauważa Sherry Turkle, w świecie nadmiaru treści ludzie coraz bardziej szukają doświadczeń, które dają im poczucie bycia częścią czegoś. Telewizja, social media i e-commerce zaczynają działać na tych samych zasadach.
Nie chodzi już o to, kto jest „najlepszy”. Chodzi o to, kto jest „najbliższy”.
Dlatego dyskusja o tym, czy w „Tańcu z Gwiazdami” wygrał taniec, czy TikTok, jest w gruncie rzeczy źle postawiona. To nie była walka stylów. To było potwierdzenie zmiany kulturowej, która dzieje się od lat.
Wygrała społeczność i autentyczność
I może właśnie dlatego ten finał wywołał tyle emocji. Bo zderzyły się dwa sposoby myślenia. Stary, oparty na ocenie techniki. I nowy, oparty na relacji, historii i autentyczności.
„Taniec z Gwiazdami” nie stracił na tym formacie. Wręcz przeciwnie. Pokazał, że potrafi się adaptować do świata, w którym widz nie jest już biernym odbiorcą, ale aktywną częścią narracji.
I dokładnie to samo powinny zrozumieć dziś marki. Nie wygrywa ten, kto jest perfekcyjny. Wygrywa ten, kto buduje prawdziwą relację.
Może więc w tym finale nie wygrał sam taniec. Ale wygrało coś znacznie ważniejszego: społeczność, emocje i autentyczność. A to są waluty, które w 2025 roku decydują o wszystkim.