Co łączy Bagiego, Drwala i viralowe produkty beauty? Ten sam mechanizm społeczny

Na pierwszy rzut oka niewiele. Jeden jest memiczny, drugi sezonowy i „kultowy”, trzeci znika z półek, zanim ktokolwiek zdąży przeczytać skład. A jednak wszystkie te zjawiska działają na tym samym paliwie: emocjach, rytuale i wspólnym przeżywaniu.

W każdym z tych przypadków produkt przestaje być przedmiotem. Staje się momentem społecznym. Czymś, co dzieje się tu i teraz, najlepiej razem z innymi i najlepiej publicznie.

To właśnie dlatego Drwal wraca co roku i za każdym razem wywołuje te same reakcje. Dlatego Bagi funkcjonuje bardziej jako mem i kod kulturowy niż „marka”. I dlatego viralowe kosmetyki w social mediach sprzedają się szybciej niż najlepsza, wielomiesięczna kampania.

Od produktu do rytuału: moment, nie rzecz

W klasycznym marketingu produkt miał zestaw cech, USP, argumentów racjonalnych. W marketingu opartym na social mediach produkt coraz częściej jest pretekstem do rytuału.

W beauty widać to szczególnie wyraźnie. Gdy kosmetyk staje się viralem, nikt nie analizuje INCI, certyfikatów ani technologii. Pojawia się jedno zdanie: „muszę to mieć, zanim zniknie”.

To dokładnie ten sam mechanizm, który napędzał Drwala. Ograniczona dostępność, sezonowość, poczucie uczestnictwa w czymś większym. Jak pokazują badania Nielsen, produkty postrzegane jako limitowane generują nawet o 45 procent wyższe zaangażowanie konsumenckie niż ich stałe odpowiedniki.

FOMO silniejsze niż racjonalność

Psychologia zna ten mechanizm doskonale. FOMO, czyli fear of missing out, nie jest modnym skrótem, tylko realnym zjawiskiem opisanym w badaniach behawioralnych. Według raportu opublikowanego w Journal of Consumer Research, poczucie niedostępności zwiększa subiektywną wartość produktu, nawet jeśli jego obiektywne cechy pozostają bez zmian.

Dlatego viralowy kosmetyk działa jak Drwal. Nie dlatego, że jest najlepszy. Dlatego, że jest „teraz”. A teraz jest walutą uwagi.

W social mediach FOMO wzmacnia się wykładniczo. Każdy unboxing, każda reakcja, każdy komentarz typu „polecacie?” to kolejna cegiełka w algorytmicznej spirali.

Memiczność jako skrót kulturowy

Bagi jest świetnym przykładem, że dziś nie trzeba być „poważnym produktem”, żeby być skutecznym kulturowo. Memiczność działa jak skrót myślowy. Nie tłumaczy. Odwołuje się do wspólnego kodu.

Jak zauważa Limor Shifman, memy nie są treściami dla zabawy. Są narzędziem komunikacji społecznej, które pozwala szybko budować wspólnotę znaczeń. Jeśli coś staje się memem, przestaje być oceniane w kategoriach jakości. Zaczyna funkcjonować jako znak rozpoznawczy grupy.

W beauty dokładnie to samo dzieje się z produktami, które „dobrze wyglądają na TikToku”. Nie muszą być najlepsze. Muszą być nagrywalne.

Sensoryka sprzedaje szybciej niż argumenty

Gdy kosmetyk zaczyna żyć w social mediach, zaczyna się rytuał. Unboxingi. Szybkie testy. Reakcje na zapach, konsystencję, dźwięk otwierania opakowania. To czysta sensoryka.

Badania neuromarketingowe, m.in. opisywane przez Martin Lindstrom, pokazują, że im więcej zmysłów angażuje produkt, tym silniejsza i trwalsza reakcja emocjonalna. Social media są idealnym środowiskiem do eskalowania tego efektu, bo obraz i dźwięk przenoszą doświadczenie szybciej niż opis.

Każdy film to darmowe media.
Każdy komentarz to impuls dla algorytmu.
Każde „gdzie kupić?” to realna sprzedaż.

Według danych TikToka treści oparte na reakcji i doświadczeniu produktu generują średnio o 30–40 procent wyższe zaangażowanie niż klasyczne materiały informacyjne.

Viral nie rodzi się z produktu. Rodzi się z emocji

To kluczowy moment, który wiele marek wciąż pomija. Viral nie jest efektem „dobrego produktu”. Jest efektem emocji, które produkt wywołuje i które da się opowiedzieć dalej.

Jeśli produkt:
– daje powód, by o nim mówić, wygrywa
– daje powód, by go nagrywać, wygrywa szybciej
– daje powód, by do niego wracać, zostaje dłużej niż trend, który go wyniósł

Jak zauważa Jonah Berger, rzeczy stają się wirusowe nie dlatego, że są dobre, ale dlatego, że wywołują emocje o wysokim poziomie pobudzenia: ekscytację, zaskoczenie, śmiech, zachwyt albo frustrację.

Drwal wywołuje nostalgię i rytuał sezonowy.
Bagi wywołuje dystans i humor.
Viralowe beauty wywołują pragnienie uczestnictwa.

Wspólne przeżywanie jako nowa waluta marek

Najważniejsza zmiana ostatnich lat polega na tym, że konsumpcja przestała być prywatna. Stała się publicznym doświadczeniem. Kupuję, testuję, oceniam, nagrywam, komentuję.

Jak pokazują dane McKinsey, ponad 70 procent przedstawicieli Gen Z deklaruje, że decyzje zakupowe podejmuje pod wpływem treści tworzonych przez innych użytkowników, nie przez marki. To dlatego UGC działa lepiej niż perfekcyjnie wystylizowane sesje. Bo ludzie kupują od ludzi.

Lekcja dla marek i agencji

Nie każdy produkt stanie się viralem. I nie każdy powinien nim być. Ale każdy produkt, który aspiruje do życia w social mediach, musi odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: jakie emocje uruchamiam i jaki rytuał tworzę?

W Meet Strategy od dawna patrzymy na virale nie jak na szczęśliwy traf, ale jak na efekt dobrze zaprojektowanego doświadczenia. Produkt to punkt startu. Reszta dzieje się między ludźmi.

Bo w świecie, w którym wszystko da się skopiować, przewagą nie jest skład, cena ani format. Przewagą jest moment, który ludzie chcą przeżyć razem i pokazać innym.

A jeśli produkt staje się wspólnym doświadczeniem, przestaje być tylko trendem. Zaczyna być częścią kultury.

Visited 23 156 times, 1 visit(s) today